Haker (2015)

Mann nie zrobił filmu wielkiego! Nie zrobił filmu wyjątkowego. Nie zrobił filmu odkrywczego. Zrobił swój film, który wcale nie musi być aż taką męką w kinie. To dość sprawne, mające swoje mocniejsze i lżejsze momenty sensacyjne widowisko. (…) Kino charakterystyczne dla jego autora w ostatnich latach, nie uciekające od przemocy, swoistego naturalizmu, ale też efekciarstwa.

Liczne niedoskonałości zatuszował Mann warstwą wizualną, która przez „brudne” zdjęcia i liczne zbliżenia, wpisujące się w jego reżyserski styl, nadrabiają to, co film traci na poziomie scenariusza.

Po obejrzeniu tak słabego filmu po prostu nie chce się wierzyć, że nakręcił go Michael Mann – wirtuoz kina akcji, twórca niezapomnianej „Gorączki” i świetnego „Zakładnika”. (…) Próbując uciec od oskarżeń o robienie sztampowego kina akcji, które w Hollywood powstaje taśmowo, Mann zdecydowanie się pogubił. Przede wszystkim portretując głównego bohatera i dobierając aktora do tej roli.

(…) nie do końca wiem po co tak naprawdę Michael Mann zabrał się za stworzenie „Hakera”. (…)„Haker” to solidna sensacja, zrobiona wprawdzie na niezłym poziomie, ale i tak film ten przeszedłby raczej niezauważony i pewnie trafił od razu na rynek DVD albo VOD, gdyby nie to, że w obsadzie znajduje się sam Thor.

Miała być celna diagnoza współczesności przebrana w szatki dynamicznego thrillera, wyszło starcze kino o nowoczesnym świecie.

„Haker” to film, który nie nadaje się nawet do jednorazowego obejrzenia. Seans szybko staje się wyzwaniem, bo jest nudno, kolejne głupoty przyprawiają o ból głowy, a sceny akcji pokazują, że Michael Mann już nie czuje takiego kina.